Menu |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
WYDARZENIA NA STACJI KOLEJOWEJ ZBĄSZYNEK LUB OKOLICACH
Zbąszyń: Uważaj na przejeździe!
Admin data 26.08.2008, o 19:16 (UTC) | | - Szlaban albo sygnalizacja świetlna zawodzą - zaalarmował nas zaniepokojony Internauta.
- Każdy taki sygnał od kierowców traktujemy bardzo poważnie - zapewnia PKP.
- Bulwersuje mnie sytuacja na strzeżonym przejeździe Wierzchaczewo - napisał do internauta, rzemieślnik ze Zbąszynia. - Przejazd przez tory magistrali Warszawa - Poznań - Berlin od strony Nowego Tomyśla jest porośnięty samosiejkami, a przez to bardzo słabo widoczny. Tymczasem zdarza się, że szlaban lub sygnalizacja świetlna zawodzą. Kierowca, żeby mieć pewność, że przeżyje, musi się tu zatrzymać. A szlak kolejowy jest bardzo mocno uczęszczany. Dosłownie pociąg za pociągiem.
Sprawdziliśmy, czy przejazd rzeczywiście jest zarośnięty. Okazało się, że od czasu telefonu Czytelnika rośliny zostały przycięte. Widoczność jest naprawdę dobra. A w sprawie szlabanu i sygnalizatorów zadzwoniliśmy do PKP.
- Każdy sygnał od użytkowników ruchu o nieprawidłowościach zawsze traktujemy bardzo poważnie i jesteśmy wdzięczni za takie zgłoszenia - zapewnia Mirosław Skubiszyński, zastępca dyrektora ds. eksploatacji w zakładzie Polskich Linii Kolejowych PKP w Zielonej Górze. - Już wcześniej mieliśmy informacje, że na tym przejeździe było coś nie tak. Wprowadziłem wtedy stałe ograniczenie biegu pociągów do 20 km/h i zleciłem badania diagnostyczne w obecności inspektorów. Okazało się, że urządzenia działały prawidłowo, więc zniosłem ograniczenie.
W dodatku kierowcy nie zawsze potrafili dokładnie określić stan sygnalizatorów. - Mówili, że rogatki były podniesione, gdy jechał pociąg. Pytałem wtedy, co z sygnalizatorami, ale nie byli w stanie odpowiedzieć - mówi Skubiszyński. - Wszyscy zwracają uwagę tylko na szlabany, a to błąd.
Skubiszyński podkreśla, że podstawą jest sygnalizacja świetlna. - Jeśli pulsuje na czerwono, kierowca nie ma prawa omijać rogatek i wjeżdżać na przejazd. Szlaban to tylko dodatkowe zabezpieczenie - wyjaśnia. - Ponadto prowadzimy kampanię społeczną "Bezpieczny przejazd - zatrzymaj się i żyj!” Trzeba pamiętać, że możliwy jest błąd człowieka - maszynisty, który dostanie polecenie wyhamowania do 20 km/h, a z różnych przyczyn tego nie zrobi. Dlatego kierowcy powinni stosować zasadę ograniczonego zaufania. Apelujemy o wzmożoną ostrożność na każdym przejeździe kolejowym. Kierowcy mają wpływ na własne bezpieczeństwo. | | |
|
Lubuskie: Służby graniczne przejęły nielegalne papierosy
Admin data 25.08.2008, o 11:00 (UTC) | | Podczas weekendu lubuscy pogranicznicy i celnicy zabezpieczyli ponad 67 tys. paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy o szacunkowej wartości ponad 406 tys. zł.
Nielegalne papierosy znajdowały się w pociągach oraz tirze jadącym do Niemiec. W tym drugim przypadku zabezpieczono ich najwięcej, bo prawie 60 tys. paczek o wartości ponad 360 tys. zł.
Ciężarowego DAF-a przewożącego podzespoły hydrauliczne poddano kontroli na parkingu w Boczowie przy drodze krajowej nr 2 do Świecka.
Podczas rewizji pojazdu, którego kierowcą był Polak, pogranicznicy wspólnie z celnikami znaleźli nielegalne papierosy. Dalsze postępowanie w tej sprawie prowadzi Izba Celna w Rzepinie.
Podczas minionego weekendu papierosy bez polskiej akcyzy znaleziono także w pociągach relacji Kijów - Berlin. W jednym przypadku były schowane w przedziale i pojemniku na opał, w drugim w przedziale służbowym obsługi pociągu. Ten międzynarodowy pociąg pośpieszny, który w Polsce ma przynależność do spółki: PKP Przewozy Regionalne przejeżdża codziennie bez zatrzymania przez Zbąszynek. Obecnie o godzinie 4:39.
W tych przypadkach właścicieli papierosów o wartości ponad 40 tys. zł nie ustalono. | | |
|
Gorzów Wlkp: Dworzec prawie najgorszy w kraju
Admin data 24.08.2008, o 11:49 (UTC) | | W rankingu polskich dworców kolejowych gorzowski dworzec znalazł się na przedostatnim miejscu. Jest źle. Będzie jednak lepiej, bo dworzec czekają wkrótce "rewolucyjne" zmiany
Reporterzy "Gazety" pokusili się o pierwszy ranking dworców RP. Chłodnym okiem przybyszy z zewnątrz nasi dworcowi globtroterzy ocenili kilkadziesiąt miast i sprawdzili, co czeka w nich pasażera, gdy tylko wysiądzie z pociągu.
Każdy dworzec oceniony został w 10 kategoriach, za każdą mógł otrzymać maksymalnie 10 pkt. Najlepsze mają zaledwie ok. 70. Gorzów tymczasem, z uzbieranymi 36 pkt, znalazł się na szarym końcu, jedynie przed Warszawą Wschodnią. - Wynik poniżej 50 pkt trzeba traktować jako alarmujący. To nie jest dworzec wygodny, w którym pasażerowie dobrze się czują - mówi Tomasz Haładyj, jeden z autorów rankingu.
Gorzowski dworzec dostał najwięcej punktów - po osiem - za kasy i poczucie bezpieczeństwa. Za kasy, bo raczej nie ma kolejek, a na poczucie bezpieczeństwa istotny wpływ ma brak bezdomnych i żebraków. Natomiast komisariat jest zamknięty na głucho i służy tylko jako punkt konsultacyjny dzielnicowego w godz. 15.30-16.30 w dni powszednie. Pierwsze wrażenie po wyjściu na peron jest nawet pozytywne. Jest dość czysto, wiaty zostały odmalowane. Potem jest już gorzej. - Smród w przejściu podziemnym jest nie do zniesienia! - opisuje reporter "Gazety". Za wygląd i estetykę dworca przyznał zero punktów, podobnie za dostępność do usług, czyli wszystkiego, co pomoże zabić czas oczekiwania na pociąg bądź pozwoli zaopatrzyć się na podróż. Wprawdzie jest kiosk prasowy i budka gastronomiczna, ale to za mało. Fryzjer kiedyś był, ale jest nieczynny, zero kafejek internetowych, nie ma hotspotu, tylko jeden bankomat, zero księgarni i innych sklepów. Teoretycznie miejsce na to jest, bo istnieje pasaż handlowy pod peronami, niestety, od lat zamknięty.
W zdumienie wprawił przybysza z obcego miasta przystanek tramwajowy z tabliczką "techniczny". - Przystanek tramwajowy najbliżej jak można, prawie w budynku. Ale nie wiadomo, gdzie szukać pojazdu. Ktoś miejscowy dopiero podpowiedział, że trzeba iść prosto ulicą ok. 250 m - opisuje. A o postoju taksówek przy pobliskim dworcu PKS wiedzą chyba tylko wtajemniczeni miejscowi. Dworcowe toalety zyskały ocenę 5 pkt, są czyste i poprawne, ale... zamykane o godz. 20. - A co potem? Pewnie do tunelu - domyśla się dziennikarz. Za informację gorzowski dworzec dostał tylko 2 pkt. Megafon w hali dworca jest słabo słyszalny, brak tablic świetlnych na peronach i w hali dworcowej. Nie ma też przechowalni bagażu - choć pozostały po niej tabliczki. Można jednak dogadać się z obsługą. - Pracownicy zresztą po staremu kolejarscy i uczynni. Zasugerowali, że do Szczecina lepiej jechać prywatnym busem, bo pociągiem z przesiadką jest dłużej - opowiada dziennikarz "Gazety".
- Ależ my się dopiero szykujemy do rankingu. Zobaczymy, jaki wynik będzie w przyszłym roku - mówi Witold Jakubowski, naczelnik stacji Gorzów Wlkp. Naczelnika spotykam w hali dworca, gdzie wspólnie z Marianem Nowakowskim z Telekomunikacji Kolejowej planuje rozmieszczenie tablic świetlnych z rozkładami jazdy. - Chodzi o nowoczesne wyświetlacze diodowe lub ciekłokrystaliczne z aktualnym rozkładem jazdy. Tablica zbiorcza będzie na ścianie w głównej hali, naprzeciwko wejścia, a na peronach będą tablice peronowe. Na razie chcemy określić potrzeby i wycenić to przedsięwzięcie - mówi Marian Nowakowski. A ma ono nawet politycznych protektorów. - Wystąpiłem z taką inicjatywą, bo od dawna robię wszystko, aby podnieść rangę naszego dworca. Na razie niech kolejarze wyliczą koszt instalacji, a ja będę wspierał ich starania u władz kolei - mówi senator Henryk Maciej Woźniak. Właśnie teraz jest czas na montowanie różnych elektronicznych gadżetów, bo dworzec jest w trakcie remontu i można bez problemu położyć wszelkie instalacje. Wymieniono już okna w dworcowych budynkach przylegających do hali głównej, potem ściany zostaną ocieplone i pomalowane na jednolity, ciepły kolor. Natomiast już w listopadzie powinny zacząć się prace wewnątrz dworca. Główny hol zmieni całkowicie wygląd. Będą zmienione posadzki, bo zostanie zamontowane ogrzewanie podłogowe. - Znikną budki, a w ścianie zostanie zrobione obszerne wejście do części dawnego baru. Tam powstanie kawiarenka prasowa, gdzie podróżni będą mogli, czekając na pociąg, wypić kawę, poczytać - mówi Adam Kwapis, administrator gorzowskiego dworca. Całkowicie zostanie zmieniony wystrój wnętrza, będzie też nowe oświetlenie i nagłośnienie oraz monitoring. Na nowo zostanie zaaranżowana obecna poczekalnia. Nowe estetyczne ławki staną pośrodku korytarza. Na jego końcu znajdzie się bezobsługowa przechowalnia bagażu, będzie również kolejny bankomat. Poszerzone zostanie wejście do toalety, tak, aby mogli korzystać z niej niepełnosprawni. - Będziemy mieli również windę na pierwszy peron. Można do tego wykorzystać szyby obecnych wind towarowych - mówi naczelnik Jakubowski. O pieniądze na instalację windy dla niepełnosprawnych senator Woźniak zabiega w PFRON-ie.
Odnowiona wiata na peronie pierwszym wygląda w miarę schludnie, choć z pewnością stylowe barierki przy wyjściu czy nitowana konstrukcja wiaty - pamiątki po świetności dawnego Ostbahnu - zasługują na coś więcej niż jarzący błękit olejnej farby.
W następnych latach konieczny będzie remont kapitalny peronów, tuneli i estakady. PKP musiałaby jednak zainwestować w to ponad 30 mln zł. Na razie nie ma takich pieniędzy. Póki co, dostępny jest jedynie peron pierwszy i czwarty (w kierunku Zbąszynka). Wyjścia z tunelu na pozostałe perony chronią kraty. - Peron drugi będzie otwarty, ale muszą być pociągi. A pociągi będą, gdy wjadą Niemcy. Właśnie peron drugi jest zarezerwowany z myślą o tym, że będą na niego wjeżdżać niemieckie "Talenty" z i do Berlina - wyjaśnia naczelnik Witold Jakubowski.
Swego czasu senator Henryk Maciej Woźniak zaproponował, aby oficjalnie kolej zmieniła nazwę dworca na Gorzów Główny. W odróżnieniu od dworców na Zawarciu czy na Wieprzycach. - Po remoncie będzie okazja, aby powrócić do tej idei. Inicjatywa jednak należy do władz miasta, które powinny wystąpić o to do władz PKP - mówi senator. | | |
|
Zielona Góra: Dworzec naszą marną wizytówką
Admin data 23.08.2008, o 11:36 (UTC) | | W rankingu polskich dworców kolejowych zielonogórski znalazł się na 10. miejscu. Ale nie ma się z czego cieszyć. Trzeba jeszcze wiele zmienić, aby dworzec stał się prawdziwą wizytówką miasta.
Reporterzy "Gazety" pokusili się o pierwszy ranking dworców RP. Chłodnym okiem przybyszy z zewnątrz nasi dworcowi globtroterzy ocenili kilkadziesiąt miast i sprawdzili, co czeka w nich pasażera, gdy tylko wysiądzie z pociągu. Każdy dworzec oceniony został w 10 kategoriach, za każdą mógł otrzymać maksymalnie 10 pkt. Najlepsze mają zaledwie ok. 70. Zielona Góra, z uzbieranymi 55 pkt, znalazł się na 10. miejscu.
Przybyszom z zewnątrz dworzec jawi się jako nieciekawe pudełko, ale dość czyste. Narzekali na nudę na dworcu, wytykali brak parkingu przy samym dworcu i kulejącą informację. Turysta musi wiele się natrudzić, aby znaleźć tabliczkę informującą o tym, jak dojść na peron III. Stacja została skrytykowana także za to, że na froncie dworca nie ma żadnego szyldu. Natomiast atrakcją była dla nich lokomotywa, którą ściągnięto do miasta dzięki akcji "Gazety".
Zielonogórski dworzec półtora roku temu przeszedł kapitalny remont, który kosztował ponad 2 mln zł. Zmieniono szaroburą elewację na blaszaną "falę", od frontu wymieniono okna na czerwone, plastikowe. Liczyliśmy jednak na więcej. Chociażby na ciekawsze rozwiązania techniczne - połączenie kamienia ze szkłem, zmianę socjalistycznej bryły dworca. Przeliczyliśmy się. Dworzec zamienił się w blaszane pudełko. Ale PKP w swoim serwisie internetowym umieściło go na pierwszym miejscu - jako przykład jednego z najbardziej udanych remontów obok słynnego dworca we Włoszczowej. Władze PKP obiecywały, że wkrótce w budynku będzie więcej sklepów, a dworzec stanie się miejscem przyjaznym dla pasażerów. Zapowiadano przebudowę wejścia na dworzec, zamontowanie zegara oraz szyldu z nazwą miasta. Niestety, do dziś plany nie zostały zrealizowane. Za to na skwerze przy dworcu postawiono wielką tablicę, która ma nam przypominać, że Unia Europejska wsparła Polskie Koleje Państwowe kwotą 113 mln zł. A fakty są takie, że najbliższy dworzec przyjazny pasażerom znajduje się we Frankfurcie nad Odrą.
Niedoróbek jest sporo. Zacznijmy od tego, że pasażer czekający na pociąg nie ma gdzie usiąść. Ławek na dworcu, na peronach jest jak na lekarstwo. A ich stan jest fatalny. O tym, że daleko nam do Unii, przypominają kolejno: brudne tablice z nazwą miasta zawieszone na peronach, stare barierki, okalające zejście z peronów (pordzewiałe, z powyłamywanymi szczeblami), wiecznie brudne kafle w podziemnym przejściu i stare, zżarte rdzą kosze na śmieci. Sam dworzec ma także sporo mankamentów - nie wypijemy tu filiżanki kawy, nie zjemy talerza flaków, bo bary już dawno wyniosły się z dworca. Został nam tylko kiosk z drożdżówkami. Pierwsze piętro stoi zamknięte na cztery spusty od ładnych kilku lat. I nikt się nie kwapi, aby te pomieszczenia jakoś zagospodarować. Generalnie, wieje tu nudą. Bo co robić? Do upadłego grać na dwóch fliperach? A może lepiej w przyjaznym miejscu wypić kawę, poczytać gazetę i kątem oka spoglądać na duży, plazmowy telewizor, który transmituje olimpiadę w Pekinie? Ale takich marzeń nie mają zarządcy dworca. Ba, nie mają nawet aspiracji, by na dworcu pojawił się wreszcie bankomat, w wielu miastach to już standard. Dużym mankamentem jest także brak świetlnej tablicy z rozkładem jazdy. U nas nadal króluje drewniana tablica. Nie dość że mało praktyczna, bo zbiera tony kurzu, to nie poinformuje nas, za ile minut odjedzie albo przyjedzie do Zielonej Góry kolejny pociąg.
Zielonogórski dworzec jest właściwie dworcem widmo. Na budynku nie ma szyldu z nazwą miasta, więc turyści muszą domyślać się, że dotarli właśnie tutaj. W mrokach nocy możemy zupełnie go pominąć, bo nie przyciągnie nas żaden neon. Wychodząc z dworca, nie ma drogowskazów, które pokierowałyby nas na najbliższy przystanek autobusowy czy dworzec PKS-u. Informacja kuleje, także ta czysto kolejowa, kiedy np. poprosimy w kasie o bilet do Zduńskiej Woli. Jeśli nie znamy dokładnej trasy przejazdu, musimy długo czekać, aż pani z okienka sprawdzi ją wnikliwie w książkach połączeń. W kasach nie ma dostępu do internetu.
Dworzec odwiedza rocznie kilkadziesiąt tysięcy turystów. Największa fala przechodzi przez niego podczas przystanku Woodstock. Ale zwykły turysta nie dowie się na dworcu, co ciekawego dzieje się w mieście. Wydział promocji miasta nie widzi w dworcu łakomego kąska do "sprzedaży" miejskich imprez. Turysta wracający przez Zieloną Górę z wakacyjnych wojaży nie dowie się, że we wrześniu w mieście odbędzie się Winobranie. Billboard na pierwszym peronie, który jest widoczny także z okien przejeżdżających pociągów, świeci białą plamą. W poczekalni nie ma żadnych ulotek, biuletynów, które promują miejskie imprezy, podczas gdy w Niemczech jest normą, że na dworcu czy w hotelach znajdziemy aktualne broszury wydane przez miasto z atrakcjami dla turystów.
Na dworcu nie ma też żadnej reklamy miasta, choć rozwieszenie banera lub plakatu jest możliwe i, co ciekawe, opłacalne. Reklamuje się tu oddalony o kilka kilometrów punkt ksero czy szkoła dla ochroniarzy.
Jeszcze rok temu wchodząc na dworzec kolejowy, witał nas przeraźliwy smród. Dopiero po interwencji dziennikarzy "Gazety" dworzec dokładnie wyszorowano i zaczęto dbać o jego czystość. Udowodniliśmy w ten sposób, że dla chcącego nic trudnego. Obaliliśmy mit, że dworzec z natury musi śmierdzieć. Może warto zrobić kolejny krok. Pomyślmy o dworcu przyjaznym turystom. Może warto porozmawiać z firmą za miedzą - z Lumelem, produkującym m.in. tablice świetlne, i zamówić jedną po atrakcyjnej cenie, w zamian za reklamę? A może warto porozmawiać z prezydentem miasta, radnymi i także zaproponować jakiś interes - np. nowe ławki i kosze w zamian za reklamę?
W końcu dworzec jest wizytówką miasta. Musi być nie tylko wygodny dla podróżnych, ale powinien także przyciągać turystów do miasta.
Zielona Góra nie jest jedynym dworcem, który został oceniony przez "Gazetę". Z naszych okolic ocenie poddano jeszcze dworzec w Gorzowie Wielkopolskim, ale o tym napiszemy już jutro. | | |
|
EX "LUBUSZANIN" udaje ekspres
Admin data 22.08.2008, o 21:32 (UTC) | | Internauta napisał do nas długi list na jeden temat - Lubuszanina, który kursuje z Zielonej Góry do Warszawy.
Dla autora nie jest on żadnym ekspresem, najwyżej pociągiem pospiesznym, a więc bilety powinny być tańsze.
Zarzutów jest więcej. Internauta pisze: "Od 2 lipca miał się zmienić rozkład jazdy dla Lubuszanina, tak, by pociąg ten nie musiał w Poznaniu jeździć okrężną drogą z powodu remontu tamtejszego dworca. Remont się skończył, a czas przejazdu pociągu wydłużył się do 6,5 godziny. Internauta zarzuca kolei także fatalny standard wagonów, co w ekspresach jest niedopuszczalne, nadmierną liczbę przystanków, brak przyzwoitego wagonu restauracyjnego.
- Wszystko to byłoby do zaakceptowania w pociągach pospiesznych, a nie ekspresowych - uważa Czytelnik. Dlatego PKP InterCity powinna obniżyć ceny biletów do poziomu np. Zielonogórzanina. A różnice są znaczne. Jeśli za jazdę ekspresem w 1 klasie płacimy 131 zł, to pociągiem pospiesznym o około 50 zł mniej. W 2 klasie różnica w cenie wynosi około 40 zł, 94 do 52,5 zł.
Przypomnijmy, że Zielonogórzanin do pośpieszny pociąg Tanich Linii Kolejowych spółki PKP Intercity w tej samej relacji: Warszawa Wschodnia - Zielona Góra - Warszawa Wschodnia
Najpierw sprawdziliśmy kilka informacji. Lubuszanin wyjeżdża o godz. 5.31, a przyjeżdża o godz. 11.21. Czas podróży - 5 godzin 50 minut. Natomiast Zielonogórzanin wyjeżdża o godz. 15.12, dojeżdża do stolicy o godz. 21.48. Czas podróży - 6 godzin i 36 minut. Między dwoma pociągami jest różnica 46 minut.
- Nie prowadzimy pociągów pospiesznych, a więc w przypadku Lubuszania mogliśmy, nie z naszej winy, wydłużyć czas jazdy lub w ogóle wycofać z trasy. To drugie byłoby gorsze. Ceny biletów nie mogliśmy obniżyć, bo nasze koszty pozostały bez zmian - odpowiada Adrianna Chibowska, rzecznik prasowa PKP InterCity. - Moglibyśmy jeździć szybciej, ale takie prędkości wyznaczył nam PKP Polskie Linie Kolejowe. To wina remontów.
A liczba przystanków? - Zielonogórzanin zatrzymuje się 16 razy, a Lubuszanin 10. Ten drugi mógłby nie stawać np. w Sulechowie, ale tego chciał tamtejszy samorząd. Mamy zasadę, że jeśli na danej linii jest mniej pociągów, to powinny się one częściej zatrzymywać - mówi Chibowska. Obiecuje, że w 2009 roku Lubuszanin dostanie nowe wagony, także restauracyjny.
Kiedy ekspres pojedzie szybciej? Rzecznik prasowy oddziału PKP Polskich Linii Kolejowych w Poznaniu Zbigniew Wolny wyjaśnia: - Do końca listopada ma być zakończony remont torów pod Poznaniem, od Strzałkowa do Sokołowa oraz pod Warszawą. Od 10 grudnia czas jazdy ekspresów, w tym Lubuszanina może być krótszy o 20-40 minut. Proszę o jeszcze nieco cierpliwości.
KOLEJE ŁAMIĄ PRAWA KONSUMENTÓW?
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdza czy PKP Przewozy Regionalne nie łamie przepisów. Otóż urząd otrzymał informacje, że kolejarze naruszają prawo w stosunku do pasażerów podróżujących na trasach do 100 km. Podróżujący ci nie z własnej winy zmieniają niekiedy klasę pociągu czy rodzaj połączenia. Mimo to PKP nie zwraca im pieniędzy za niższą klasę połączenia czy niewykorzystaną usługę. Urząd uważa za łamanie praw konsumenta także inną nagminną praktykę kolei. Konduktorzy żądają od pasażerów, aby zapłacili za nowy bilet, jeśli zaczynają jazdę ze stacji pośredniej, a mimo że mają ważny bilet jednorazowy.
I Lubuszanin i Zielonogórzanin to pociągi, które mają postoje w Zbąszynku. ;) | | |
|
Czechy: Wypadek pociągu - pomogły amatorskie zdjęcia
Admin data 20.08.2008, o 05:00 (UTC) | | Czeska policja przedstawiła zarzuty dwóm inżynierom z firmy budowlanej "Bögl a Krysl" remontującej wiadukt, który przed tygodniem runął na tory tuż przed jadącym z Krakowa do Pragi pociągiem EuroCity Comenius.
Inżynierom zarzuca się, że nie podjęli niezbędnych działań, wiedząc, że może być naruszona statyka mostu.
Policjantom prowadzącym śledztwo pomogły zdjęcia wykonane przez jednego z okolicznych mieszkańców dwa dni przed katastrofą. Widać na nich, że coś jest nie w porządku z jedną z podpór wspierających konstrukcję wiaduktu. Zdaniem policjantów, statyka obiektu była już w tym momencie naruszona.
Jak powiedział szef zespołu prowadzącego śledztwo, Jirzi Vicha, firma powinna była wstrzymać prace budowlane i skontrolować wiadukt. Tego jednak nie uczyniła, a jedynie starała się usunąć usterkę. Vicha uważa, że inżynierowie kierujący budową wiedzieli o problemie. Dowodzić ma tego fakt, że sami zrobili zdjęcia krytycznych miejsc i wysłali je do swego zleceniodawcy.
Śledczy Vicha i prokurator Alesz Kopal nie wykluczają dalszych oskarżeń, które mogłyby dotyczyć właśnie głównego wykonawcy remontu.
W katastrofie pociągu Comenius śmierć poniosło siedem osób, w tym jedna Polka, a 63 zostały ranne. Szkody materialne policja oszacowała na co najmniej 176 milionów koron, czyli 24 miliony złotych. | | |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|